Socjalizm a religia

Tradycja Polskiej Partii Socjalistycznej to tradycja partii antyklerykalnej, a ten antyklerykalizm skierowany był przeciwko duchownym wszelkich wyznań, zarówno przeciwko księżom, jak i przeciwko popom czy rabinom, przeciwko otumanianiu przez nich ludzi i przeciwko używaniu przez nich religii w imię interesów kapitalizmu.

Co innego z uczuciami religijnymi ludu. Te, podług deklaracji PPS-owskich, darzono szacunkiem, a taki na przykład Jezus Chrystus często gościł na łamach socjalistycznej propagandy jako przykład bojownika walczącego w imię maluczkich, krzywdzonych, gnębionych i wyzyskiwanych. Generalnie socjaliści dość często powoływali się na równościowe aspekty religii, próbując dotrzeć w ten sposób do szerokich mas ludowych, wyrosłych w tradycji chrześcijańskiej i szczerze do niej przywiązanych.

🔨🔧

Poniżej fragmenty świątecznych tekstów zamieszczonych w prasie socjalistycznej równo 100 lat temu, w Boże Narodzenie roku 1921.

Najpierw "Robotnik", centralny organ PPS:

"Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się. Łączcie się dla walki nie tylko o byt materialny mas pracujących, ale i dla tego, aby ten świat dzisiejszy oparty na własności, na wyzysku, na krzywdzie, przeobraził się wreszcie w świat Chrystusa, w świat oparty na Miłości i Prawdzie, na Sprawiedliwości i Rozumie.

Nie darmo Chrystus na krzyżu zginął i nie darmo cierpieli i ginęli męczennicy wielkiego przewrotu społecznego. Dziś przy stole wigilijnym miliony pracujące, tworzące wartości w świecie materii i w świecie ducha, wspominają ich wszystkich i wielbią Duchy nad światem czuwające niby żurawie, co prowadzą nas, jak mówił poeta, w postęp nieskończony, piękny i szlachetny".

A to "Gazeta Robotnicza", pismo PPS wydawane w Katowicach:

"Nie wierzymy złudnym a wykrętnym słowom kapłanów, którzy z ambon kościelnych, ubrani w szaty złotem tkane (Chrystus w koszulinie jednej chadzał!), głoszą hasła "prawdy". Ale kłamstwem jest ta ich prawda.

Albowiem "martwy jest kościół", jak mawiali najwięksi chrześcijanie ubiegłego stulecia - Mickiewicz i Towiański. A sługi tego kościoła to ci faryzeusze, których precz On ze świątyni przepędzał.

I niejeden z nas świadomych socjalistów nie będzie święcił dnia dzisiejszego w kościele. Nie będzie bowiem chciał słyszeć i widzieć, jak niejeden faryzeusz nadużywa pięknego hasła Chrystusa. (...)

W tej Niepodległej Polsce są ciemne duchy, które w czarny płaszcz reakcji i klerykalizmu chcą nas otulić. Ale nie pozwolimy, by zatriumfowali owi celnicy i faryzeusze. (...)

Oto nadchodzi chwila wyzwolenia - Wielka Rewolucja Socjalizmu, która dziś przed nami się rozgrywa, która zrywa kajdany, burzy trony, wyzwala narody, ludy i proletariaty. Cieszmy się bardziej jeszcze, bo w niezadługim czasie zwycięży idea Chrystusowa i nad głowami naszymi zafurkocze nasz drogi czerwony, socjalistyczny sztandar!"

A na obrazku świąteczna grafika zamieszczona w PPS-owskim "Robotniku" w roku 1929.




___________________________


"Kler chce nadal prowadzić lud na pasku, nadal chce go tumanić i nadal chce go trzymać w jarzmie obszarników, fabrykantów i spekulantów. Kler wyraźnie i niedwuznacznie stanął po stronie klas posiadających, stanął w obronie ich przywilejów i nadal chce, aby Polska pozostała pańską i szlachecką.

Nie mieszamy się do spraw religii. Niech każdy wierzy tak jak wierzy. Człowiek wierzący niech idzie do kościoła i tam się modli. Nikt z nas nie targnie się na dom modlitwy, gdzie ludzie wierzący ze swoją duszą rozmawiają. Jeżeli kto chce się spowiadać, niech się spowiada. I nikt z nas, gdyby nawet już istniał ustrój socjalistyczny, nie odważyłby się zabronić księdzu zasiadać w konfesjonale.

Jesteśmy sami ludźmi wiary. Socjalizm jest dla nas religią, religią miłości bliźniego, religią walki z krzywdą społeczną. Jako ludzie wiary, szanujemy wiarę każdego innego.

I tego jak się modlą w kościele i kto się modli, nigdy nie będziemy kontrolowali ani temu przeszkadzali. Niech ksiądz odprawia swe praktyki religijne dla tych, którzy tego pragną.

Ale wara, wara jeżeli ksiądz staje się partyjnym agitatorem w sutannie, jeśli wychodzi na plac miejski i zaczyna brać udział w walkach politycznych"

- 89 lat temu, 29 sierpnia 1931 roku, z rąk ukraińskich nacjonalistów zginął autor tych słów, Tadeusz Hołówko, bojownik Polskiej Organizacji Wojskowej podczas I wojny światowej, współtwórca pierwszego rządu niepodległej Polski w roku 1918, działacz socjalistyczny, a potem sanacyjny, poseł na Sejm II RP.


___________________________


"Rodzi się dwoje dzieci: jedno u bogatego pana, drugie u robotnika. Dziecko bogatego uczy się, bawi, podróżuje do 25 roku życia i nie zarobiło ani grosza złamanego, a dziecko biedaka idzie w 14 roku życia do warsztatu, albo za parobka, pracuje ciężko dziesięć lat i nie ma nic. Panicz tymczasem odziedziczył po ojcu sklep, albo folwark i od razu ma własność, jest bogatym i najmuje sobie do roboty biedaka.

Cóż ten panicz zrobił, aby być bogatym? Nic! Tyle tylko, że się urodził.

Ale i biedak się urodził, a całe życie pozostanie biednym bez własnej winy, tak jak tamten wzbogacił się bez żadnej zasługi.

Zapytujemy teraz - czy to takie jest przekonanie boże? Wcale nie. Jezus Chrystus, jak uczy Ewangelia, jedną tylko dał radę bogatemu młodzieńcowi: żeby wszystko co ma - rozdał i bez niczego poszedł za nim! Nie radził mu, żeby robił majątek i pomnażał swoją prywatną własność, a kazał mu porzucić majątek i żyć z biednymi.

Więc własność prywatna nie jest świętą"

- Ignacy Daszyński, "Pogadanka o socjalizmie", rok 1900. Dziś 155 rocznica urodzin pierwszego premiera niepodległej Polski.


___________________________


"Człowiek zawsze będzie miał wiarę w taką czy inną hipotezę, określającą jego stosunek do wszechświata. 

Socjalizm, uznając tę konieczność istnienia uczucia religijnego, stwierdza, że religia jest rzeczą prywatną każdej jednostki. Nie występując przeciwko religii, socjalizm występuje przeciwko Kościołowi, o ile on sam występuje jako instytucja broniąca kapitalizmu i wrogo usposobiona do klasy robotniczej"

- Kazimierz Czapiński, poseł Polskiej Partii Socjalistycznej, 4 lutego 1920 roku.

Będzie ze sto lat temu.

---

Na zdjęciu Kazimierz Czapiński w towarzystwie pierwszego premiera niepodległej Polski Ignacego Daszyńskiego.





Broszura Kazimierza Czapińskiego „Socjalizm a religia. Rzym czy Polska?”! Dzieła autorstwa tego przedwojennego socjalisty nie są obecne w polskich księgarniach mimo tego, że według szacunków, Czapiński w trakcie swojego życia opublikował około 6000 tekstów. Jest to zdecydowanie liczba imponująca jak na publicystę całkiem pomijanego w debacie publicznej.

Tekst stanowi transkrypcję wykładu, jaki Czapiński wygłosił w Chicago w 1921 r. Jak czytelniczki i czytelnicy będą mogli się przekonać, w swojej treści jest niezwykle aktualny. Wybraliśmy ten tekst, ponieważ zauważyliśmy w nim wiele analogii do dzisiejszej sytuacji w Polsce.

Poprzez publikację chcemy przypomnieć rolę lewicy socjalistycznej w walce z upolitycznianiem religii, ale nie walkę z nią jako taką. Jak sam Czapiński powiedział w poniższej publikacji: „Nie w imię walki z religią, nie w imię walki z Kościołem, bo te wszystkie rzeczy zostawimy prywatnemu sumieniu jednostki, ale w imię zwycięstwa narodu, w imię demokracji, w imię socjalizmu, zmierzamy do niezależności".



Link do broszury:

https://issuu.com/rwetes161/docs/kazimierz_czapi_ski_socjalizm_a_rel_8e8a34898ea321?fbclid=IwAR2VeT-U6P20HLyuCA_xgOfyO4U5wfIGGDwADJgUdsW4B06KOSRaomoz3v4


___________________________


Sto lat temu, a jakby dzisiaj. 25 lutego 1919 roku i interpelacja złożona w Sejmie przez posła PPS Kazimierza Czapińskiego:

"Cały okres wyborów do Sejmu był okresem niezwykle intensywnej politycznej agitacji księży i duchowieństwa, które (...) rzuciło na szalę cały swój duszpasterski wpływ na lud, zwłaszcza wiejski, aby dopomóc do zwycięstwa partii reakcyjnych. Niestety przy tym duchowieństwo nie zawahało się przed nadużyciem autorytetu kościoła, przed nadużywaniem ambony i konfesjonałów, przed terrorem, uskutecznianym przez odmawianie posług religijnych. (...)

28 stycznia zmarł towarzysz Haczek ze wsi Moszczanica. Proboszcz odmówił pogrzebu nieboszczykowi jako socjaliście. W tym samym żywieckiem przy spowiedzi księża rozpytują kobiety na jaki numer głosowały, i tym, które głosowały na socjalistów odmawiają rozgrzeszenia. W parafii Ślemień ksiądz Tatar odmawia chrztu, ślubu i pogrzebu w rodzinach, gdzie głosowano na socjalistów.

W kościele reformatów w Jarosławiu miał miejsce taki wybryk ze strony księdza, głoszącego kazanie. Oświadczył wiernym, że premier Moraczewski wydał rozporządzenie, mocą którego mają być usunięte wszystkie krzyże z kościołów. (...) Ksiądz napadł na rząd Moraczewskiego za (...) skrócenie czasu pracy do 8 godzin dziennie. Ksiądz grzmiał przeciwko 8-godzinnemu dniu pracy, motywując tym, że w wolnej Polsce nikt ma prawa narzucać mi, ile godzin mam pracować, i jeśli zechcę pracować 12 godzin, to co to kogo obchodzi.

W Jaśle urządzono nabożeństwo przeproszenia Matki Boskiej za obrazę przez socjalistów. (...) W okolicach Suchej miejscowy ksiądz wikary opowiada kobietom, że socjaliści zakładają jakieś biura małżeńskie i będą dziewczyny puszczali na kartki.

Takich faktów są setki i tysiące. Niesłychany terror księży szalał podczas wyborów, nie dając woli ludu możności znalezienia swobodnego wyrazu. Ten terror szaleje także po wyborach".



___________________________


Ignacy Daszyński

Ksiądz w polityce

[1924]


(...)Na pierwszy rzut oka trudno to zrozumieć, skąd właśnie księża, a więc niby następcy Chrystusa, syna cieśli, biednego „syna człowieczego”, który nie miał domu i jedno miał – darowane – ubranie na sobie, i skąd ci księża tak bronią bezprawia dzisiejszego, dlaczego oni właśnie występują przeciwko robotnikom i chłopom, skoro tylko ci chcą walczyć o swoje najważniejsze interesy.

Księża to synowie biednych ludzi, chłopów lub drobnych rzemieślników i zdawałoby się, że przyłączą się oni do chłopskich i robotniczych partii politycznych, wystąpią ostro przeciwko bogaczom! Tymczasem wszędzie u nas ci księża najgoręcej bronią bogaczów, a wyklinają socjalistów i ludowców.

Ani ewangelia, ani pochodzenie przeważnej ilości księży nie każe im prowadzić tej niegodziwej, niemoralnej polityki, którą oni dzisiaj u nas uprawiają.

Skądże ta polityka księża?

Aby na to pytanie odpowiedzieć, musimy rozważyć kilka rzeczy.

Kler katolicki oddzielony jest u nas od reszty narodu i jego klas mnóstwem rzeczy. Już na teologii uczą go przeróżnych, zupełnie niepotrzebnych i fałszywych wiadomości, a natomiast nie zapoznają ani z nauką, ani z życiem. Taki młody ksiądz, wyszedłszy z seminarium, jest zazwyczaj bardzo ciemnym człowiekiem. Wyświęcą go, a więc zrobią go „zastępcą” Boga na ziemi, dadzą mu nadzwyczajną, nadludzką władzę religijną, kółko wygolą z tyłu głowy i przyobleką w długą, czarną rewerendę, przy czym musi zgolić brodę i wąsy. Nie wolno mu się wcale żenić, ani mieć dzieci. Nikogo w razie jakiegoś konfliktu nie wolno mu słuchać, jak tylko biskupa i papieża. Wyodrębniono więc takiego młodego, ciemnego teologa zupełnie ze społeczeństwa, a przykuto w zupełności do rozkazów hierarchii, tj. władzy kościelnej, siedzącej w Rzymie.

Ponieważ jednak Rzym i papież muszą popierać interesy rządów i dworów panujących, bo od tego zależy wpływ papieża na całym świecie, więc oprócz Rzymu musi taki ksiądz słuchać rządu, zwłaszcza tam, gdzie od tego rządu bierze jako urzędnik rządowy pensję, bogate dochody i spodziewać się odeń może posad kanoniczych, biskupich i arcybiskupich, do czego przywiązane są ogromne dobra, pałace, dochody itd.

A Chrystus, a syn cieśli? Ksiądz łatwo sumienie swoje uspokoi tym, że przecież papieże i biskupi to następcy Chrystusa na ziemi. Co oni każą, to jakby Chrystus kazał… A oni każą zwalczać socjalizm, oni każą wyklinać z ambon pisma chłopskie i robotnicze, oni każą brać gorący udział w wyborach i głosować za klerykałem.

Z takimi pojęciami dostaje ksiądz parafię, gdzie zaczyna liczyć swoje dochody. Najpierw pensja rządowa, potem dochód z gruntów parafialnych, a wreszcie dochody z parafian. Za mszę, za śluby, za potrzeby gotówką, a to kury, jaja, ręczniki, napitki, przędziwo, pieczywo przy tysiącznych sposobnościach znosić muszą ludziska na plebanię. Taki starodawny zwyczaj, tak gdzie indziej robią, więc się z tego „prawo” proboszcza zrobiło. Ksiądz to wszystko zabiera, spienięża, bydło pasie, robociznę oszczędza, zaczyna dobrze żyć po prostu. Zaczyna mu się wydawać, że on nie tylko zastępca Chrystusa we wiosce lub miasteczku, ale i członek klasy panującej, reprezentant worka pieniężnego, którego dochody płyną z religijności parafian. „Apetyt przybywa podczas jedzenia” – mówią Francuzi i słusznie, zwłaszcza wobec naszych tłustych proboszczów. Im więcej z nich który grosza zbierze, tym gorszy, tym butniejszy, tym chciwszy znowu na grosz. Biada więc chłopu, co by zaczął przeciwko proboszczowi szemrać! Proboszcz go znieważy z ambony, odmówi sakramentów, dziecka mu nie ochrzci, ślubu nie da, ogłosi za wroga religii i Boga. A może to zrobić bezkarnie, jeżeli biskupowi umie się przypodobać i rządowi stać się przy wyborach pożytecznym. W ten sposób wyrasta szczególnego rodzaju „kapitalista”, człowiek, który nie potrzebuje mieć fabryki, ani nawet i wielkich dóbr, ale za to, za swoje czynności religijne dostaje wspaniałe wynagrodzenie i to od biednej masy, zwłaszcza od chłopów, bo robotnicy miejscy już zmądrzeli i z pieniędzmi swymi do księdza nie spieszą, a jaj i kur i przędzy nie mają do darowania. I „Nie sieje on ani orze”, a zbiera wspaniałe nieraz dochody.

Księża u nas zatem są majątkowo częścią klasy średniej i poza polityką biskupów i Rzymu bronią swoich „dochodów” tak samo zajadle, jak mniejszy bankier lub średni fabrykant. Tylko że niczego nie produkują, a odprawiają różne obrzędy. Wprawdzie głoszą oni, że ubóstwo jest cnotą, ale wierzą w to tak długo, jak długo są biednymi wikarymi; skoro tylko dorwą się do probostwa, zaczynają kupować papiery wartościowe i składają pieniądze do kasy oszczędności, a nad każdym złotym, wytargowanym od chłopa, trzęsą się chciwie. Nigdzie też nie ma tylu skąpców i chciwców, co wśród proboszczów.

Z tego już widzimy, że księża są pewnego rodzaju zamkniętą kastą, oddzieloną od biedaków, od całej masy ludu nie tylko przez wychowanie w seminariach, odrębny strój, bezżeństwo itd., ale odróżniają się odeń także majątkowo, mając w tym interes, żeby od swoich parafian jak najwięcej wydobyć pieniędzy, co wobec zubożenia ludu staje się ciężarem tego ludu.

Oprócz tego wśród hierarchii kościelnej, wśród kardynałów i biskupów wytworzyły się pojęcia o władzy kościoła, pojęcia dawne, dobre może w wiekach średnich, jakich trzysta lub czterysta lat temu, ale dzisiaj wprost szkodliwe i niemożliwe.

Dawniej kościół był wszechpotężny. Miał olbrzymie skarby, hodował setki tysięcy próżniaczych mnichów i mniszek, miał swoje wojsko, swoje twierdze, swoją policję; szkoły należały do niego wyłącznie prawie. Ale wszystko to opierało się na pańszczyźnie chłopskiej, na niewoli ludu i na jego nieruchliwości.

Dzisiaj kościół już nie ma szkół, a ma je kraj i państwo; nie ma swojej policji, a stał się policjantem na usługach kapitału; klasztory podupadły, bo nie ma komu żywić pasożytów; biskupi nie mają swoich wojsk. Chłopskiej pańszczyzny nie ma, a jest tylko chłopska bieda, która zabiera się do walki z uciskiem i wyzyskiem. Ale wśród biskupów i księży wielu jest takich, co marzą o tym, jak to było dawniej, o dawnej potędze papieża i biskupów. W ich głowach jeszcze są wieki średnie, ich myśli o trzysta lat za późno się rodzą, jeszcze ciągle nie rozumieją, co się wkoło nich dzieje…

A ponieważ wierzą w diabłów i w piekło, więc wszędzie wietrzą „robotę szatana” i wszystko, czego nie rozumieją – wyklinają i potępiają.

Taki fanatyk zaludnia świat aniołami lub diabłami – tylko ludzi nie widzi na świecie i ludzi tych nie rozumie. Z jednej strony oczekuje jakichś cudów, z drugiej widzi same dzieła „diabelskiej, nieczystej siły”, jakichś masonów, Żydów, bluźnierców…

Gdyby kto chciał wierzyć w Boga, ale ominął po drodze księdza, już bluźnierca! Uroiło im się w głowach, że Bóg jest zawsze po stronie księdza, chociaż przysłowie mówi, że „piekło wybrukowane tonzurami księży”. I nic dziwnego, że potem taki klerykał cieszy się z ambony, jeżeli się spali stodoła ludowcowi lub socjaliście we wsi, bo to w jego oczach „kara boża” za to, że czytał mądrzejszą gazetę lub za to, że nie wierzył w księże brednie na zgromadzeniu wypowiedziane, albo głosował inaczej, niż „jegomość”. Jak się u klerykała stodoła pali, to zwykłe nieszczęście – u socjalisty: „dopust boży”.

Ksiądz się wtrąca do szkoły i do gminy, bo chce mieć z nauczyciela bierne, pokorne narzędzie swojej woli, a szkołę zrobić – tak, jak to dawniej bywało – dodatkiem do kościoła. Wreszcie, przyzwyczaiwszy się do władzy w kościele chce ją wykonywać i w gminie!

Nikt mu się sprzeciwiać łatwo nie może, bo z ambony go bez apelacji potępi, a często zbezcześci w brutalny sposób. Gdyby mu się kto przy tym sprzeciwił, zostanie ukarany za znieważenie kościoła.

Stąd wyradza się w księżach dzika nietolerancja, buta i zarozumiałość o sobie niesłychana. Nawet dzisiaj, gdyby mogli, paliliby swoich przeciwników na stosie, tak jak to czynili przez setki lat, w których tysiące niewinnych ludzi spalili lub zamęczyli podczas „świętej” Inkwizycji.

Biedny nasz lud ma więc na swoim grzbiecie całą czarną nawałę polityków księżych, którzy złączywszy się pod rozkazami biskupów, chcą narzucić chłopu i robotnikowi wielką ilość posłów klerykalnych, aby sokami i siłami robotniczymi odnowić i odświeżyć wpływy księży. Oczywiście że księża są najgorszymi obrońcami klasy pracującej, bo zamiast praw chcą jej dać jałmużnę, a zamiast uczyć odwagi cywilnej i obrony interesów tu na ziemi, mówią ciągle chłopu o pokorze i o nagrodzie – niebie. Sami oczywiście nie dadzą ślubu lub nie pochowają nikogo za „nagrodę na drugim świecie”, lecz żądają gotówki i to wiele więcej, niż im się wedle prawa należy…

Taki ksiądz politykujący miesza ciągle rzeczy ziemskie z niebieskimi lub piekielnymi, widzi wszędzie „masonów” czy diabłów, każe się modlić tam, gdzie działać trzeba, każe być pokornym, gdzie trzeba być opozycyjnym, a zawsze i wszędzie zasłania swoją ziemską, często marną osobę Panem Bogiem, przez co staje się gorszym bluźniercą, niż największy niedowiarek. Używać bowiem religii dla uzasadnienia np. zwolnienia i księży od podatków, albo dla obrony wyzyskiwaczów czy dla sfałszowania prawa wyborczego, to w czasach dzisiejszych nikczemność, to największa klęska dla prawdziwego i religijnego uczucia! A iluż księży to robi w polityce bez żadnych ceremonii! A ma to takie następstwa, że w ślad za księżmi pierwszy lepszy ich świecki naganiacz także w podobny sposób Boga wciąga do polityki! Aż doczekaliśmy się tego, że endecja i chadecja używają religii tak w agitacji wyborczej, jak niegdyś szlachta używała wódki i kiełbasy… Nie wiadomo nawet, co gorsze, czy dawna szlachecka metoda upijania ludzi wódką, czy dzisiejsze klerykalne ogłupiania i straszenia piekłem.

Naturalnie, że nie mówimy tutaj o księżach poszczególnych, którzy mogą być nie tylko uczciwymi, ale rozumnymi i pożytecznymi politykami ludowymi. Wszak nawet w obozie socjalistycznym są szlachetni i mądrzy księża, których jednak biskupi za to ścigają i prześladują; wszak jeden z bardzo pięknych listów do chłopów napisał męczennik za wolność ks. Ściegienny.

Ale tam, gdzie księża prowadzą politykę swojej kasty, będąc, na usługach rządu, klas wyzyskujących i zacofania, czyli np. w Polsce politykę klerykalnej „ósemki”, tam należy ich wszelkimi siłami zwalczać i przeszkodzić im w nadużywaniu kościoła i religii przeciwko chłopom i robotnikom. Im zajadlej oddadzą się księża na posługi bogaczów, panów i rządu, tym prędzej dosięgną ich smutne skutki tej zabójczej polityki, bo księża nie żyją z bogaczów, a z ubogich. Bogaczów jest mało na świecie i bogacze nie chodzą do kościoła; połowa z nich nie ma żadnej religii, a modli się tylko do „złotego cielca”. Biedni natomiast tłumnie idą do kościołów, biedni jałmużnę dają kościołowi, z biednych księża majątki zbierają. Jeżeli tym biednym otworzą się kiedyś oczy na szkaradzieństwo samolubnej, wrogiej ludowi i jego prawom polityki księżowskiej, wówczas nietrudno przewidzieć, czym się to dla księży i ich sakiewek skończy!…

Te skutki, to kres zajadłego klerykalizmu. Dzisiejsze rozwydrzenie klerykałów w Polsce wywoła też i wywołać musi odpór ze strony ludu. Minęły czasy panowania księży, minęły epoki ich wyłącznego przywództwa. Dziś lud się ocknął i rewerendą mu już oczu nie nakryją.


Ignacy Daszyński

___________________________



Źródła:

https://www.facebook.com/przywrocmypamiecopatronachwykletych/posts/3237999946422236

https://www.facebook.com/przywrocmypamiecopatronachwykletych/posts/2849174835304751

https://www.facebook.com/przywrocmypamiecopatronachwykletych/posts/2665691966986373

https://www.facebook.com/przywrocmypamiecopatronachwykletych/posts/3169660286589536

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=113964961076416&id=111339108005668

https://www.facebook.com/przywrocmypamiecopatronachwykletych/posts/2361738987381674

Komentarze