Ustawa o celibacie dla nauczycielek

Śląsk 1925: Nauczycielki do zwolnienia, dodatki dla księży

„Wzywa się p. Wojewodę, aby w jak najkrótszym czasie wniósł projekt ustawy, zaprowadzającej w szkolnictwie śląskim celibat dla nauczycielek” - taką rezolucję w czerwcu 1924 r. uchwaliła... Komisja Budżetowa Sejmu Śląskiego. Inspiratorem był Klub Chrześcijańskiej Demokracji, kierowanej przez Wojciecha Korfantego. Na posiedzenie Rady Wojewódzkiej przeciwko tej ustawie wystąpili tylko dwaj socjaliści – Machej i Rumpfeld oraz ludowiec Szuścik, a poparła ją nawet chadecka posłanka Omańkowska.

Sejm Śląski w 1926 r. PRZYJĄŁ tą haniebną ustawę o celibacie nauczycielek, która obowiązywała w województwie do 1938 roku. Pozbawiała ona odpraw nauczycielki tymczasowo zatrudnione, a takich było wiele w województwie. Tylko w 1926 roku w wyniku wprowadzenia tej ustawy zwolniono jednorazowo 250 nauczycielek zamężnych (także z pełnymi kwalifikacjami), a w następnych latach odchodziło ze śląskiego szkolnictwa z tego powodu co roku kilkadziesiąt kobiet.

W ogóle, akurat na polu uprawnień pracowników umysłowych – opłacanych z budżetu państwa, czy Skarbu Śląskiego, autonomiczny Śląsk był w tyle za resztą Polski. Urzędnicy sądownictwa i prokuratury nie otrzymywali wynagrodzenia za nadgodziny, a nauczyciele w niższej wysokości niż gdzie indziej. Do 1925 r. śląscy urzędnicy nie korzystali z bezpłatnych porad lekarskich i lekarstw przysługujących już za Brynicą. Śląscy policjanci mieli gorsze uprawnienia urlopowe niż w reszcie kraju – 3-tygodniowy urlop po... 10 latach i 4-tygodniowy po 20 latach pracy (reszta Polski – odpowiednio po 3 i 10 latach). Urzędnicy opłacani ze Skarbu Śląskiego nie mieli prawa do korzystania ze zniżki 50% w zakresie opłaty za naukę dzieci w szkołach średnich. Urzędnikom przyjętym ze służby pruskiej, wbrew obietnicom z 1922 roku, nie zaliczono służby w państwie niemieckim do emerytury.

Nie wszyscy pracownicy budżetówki mieli tu jednak gorzej. Zdecydowanie lepiej niż w reszcie Polski mieli na polskim Śląsku księża. A dlaczego traktować ich jak pracowników budżetówki? No bo na mocy konkordatu z 1925 r. duchowieństwo katolickie opłacane było z budżetu państwa, lub na Śląsku – ze Śląskiego. Jakby nie dość tego, Sejm Śląski przyznał księżom 20% dodatku drożyźnianego i przeznaczał corocznie znaczne kwoty na cele duchowieństwa i kościołów (w latach 1925-26 przyznano pożyczkę na budowę katowickiej katedry w wysokości 950 tys. zł, którą potem zmieniono na... subwencję).

Ale to farorze, a nie nauczycielki zapewniali głosy wyborców.

Zdjęcie: Klasa w Szkole powszechnej numer 23 w Katowicach, 1935 rok (Narodowe Archiwum Cyfrowe)


Źródło:
https://bit.ly/2JkWCyM


Przed wojną to były złote czasy dla kleru, prawie jak dziś!!
"Śląska Kurja Biskupia w memorjale do Wydziału Oświecenia Publicznego z dnia 25.V.1926, L. 2156/26, powołując się na ustawę niemiecką uważa, że szkoły ludowe na Śląsku są wyznaniowe i na tej podstawie żąda:
1) wyłącznie katolickich nauczycieli w szkołach,
2) utrzymania wyznaniowości seminarjów nauczycielskich,
3) napisów, które na szkołach i dokumentach uwidaczniały wyznaniowy charakter szkoły,
4) zwiększenia ilości godzin nauki religji w seminarjach nauczycielskich do sześciu,
5) zwiększenia ilości godzin nauki religji w szkołach powszechnych do pięciu,
6) zmuszenia do pobierania nauki religji dzieci rodziców dyssydentów,
7) niezwalniania dzieci z obowiązku szkolnego tak długo, dopóki nie przystąpią do Komunji św.,
😎 odmawiania świadectw dojrzałości seminarzystom, podejrzanym "pod względem moralnym". (Mowa tu oczywiście o moralności z punktu widzenia kleru),
9) wywierania wpływu na nauczycieli, by spełniali swe obowiązki religijne, zwłaszcza niedzielne i wielkanocne,
10) przesiedlenia ze Śląska tych nauczycieli, którzy nie wypełniają obowiązków religijnych,
11) usunięcia ze Śląska tych nauczycieli, którym odebrano misję kanoniczną,
12) powołania do życia specjalnej komisji z udziałem delegatów Kurji Biskupiej, która to komisja ocenzurowałaby książki, przeznaczone dla młodzieży. Takie w streszczeniu są postulaty Śląskiej Kurji Biskupiej, a rezultatem szerzenia ich w społeczeństwie był fakt, jaki zaszedł w listopadzie 1931 r. na terenie miasta Katowic. Magistrat katowicki zauważył bowiem, że do siedmiu miejscowych szkół powszechnych uczęszcza 31 dzieci ewangelickich i 20 żydowskich, czyli na każdą szkołę przypada 7 do 8 dzieci wyznania niekatolickiego (około 1%)."

Bronisław Fliski
Autor
Dla zainteresowanych, to fragment wspaniałej pracy Janiny Baryckiej – „Stosunek kleru do państwa i oświaty” „

Komentarze