Chorzów 1763: Jak ksiądz batogiem chłopów zaganiał
Pan bez poddanych obejść się nie może – zauważył chorzowski proboszcz. Bo też ktoś na niego robić musiał.
„Wziąwszy w possessyą probostwo Chorzowskie, iako o inne rożne powinności z moiey strony, tak też y z strony poddanych informowałem się, do iakiej kto powinności y obligacyi bydz pociągniony powinien” - tak zaczyna się „Informacya o sprawie z chłopami Dąbskimi, która się trafiła A.D. 1763”, a zapisana została w księgach kościoła chorzowskiego.
Chorzów (obecny Stary Chorzów) oraz pobliski Dąb (obecnie część Katowic) były wsiami klasztornymi, do kościoła w Chorzowie dziedzicznie należącymi. A ich chłopscy mieszkańcy zobowiązani do bezpłatnej roboty na księżych polach w ramach pańszczyzny.
Nowy proboszcz stwierdził jednak, że chłopi nie przykładają się do pracy: „kazałem więcey orać, ale to tyle pomogło, iakby groch o ścianę rzucał. Tandem w dobry sposób perswadowałem, iako Pan, który bez poddanych obeść się nie możę, ale ta perswazya upornym chłopom nic nie pomogła, w swoim zostali uporze”.
Ponieważ proboszcz musiał wyjechać „w potrzebie” do Polski (być może do Miechowa, gdzie mieściła się siedziba klasztoru Bożogrobców), toteż zadanie przymuszenia chłopów przekazał wikaremu Maciejowi Duce oraz gospodarzowi Zygmuntowi Dąbskiemu. A chłopi dalej „strajkowali”: „kazano im wyjechać na Wielkim Dniu zrana, oni koło 8-mey godzinie ledwo wyiechali. 2-do kazano im w polu bydło popaść, oni znowu do domów na południe zieżdżać chcieli, byle tylko dnia zmitrężyli”.
No i wtedy poszło już na ostro: „Gdy ten przeklęty upor y swawolę chłopską chciał Xiądz batogiem poskromić, krzyku, hałasu stało się poddostatkiem, iedni z biczem do gospodarza, iakoto Szymek Nowak, którym go uderzył, drudzy do Xiędza, iakoto Józef Rączoszek vulgo Tomal, którego gdy Xiądz chciał kańczugiem uderzyć, on mu iedną ręką za kanczug uchwycił a drugą trzymaiąc siekierę nad niem wywiiał y tak ledwie Xiądz z tego niebezpieczeństwa wyszedł”.
Proboszcz po powrocie z Polski: „cytowałem do siebie rebellizantów, ale y w tem niebyli posłuszni”, toteż sprawa poszła do Regierunku, czyli sądu ziemskiego w Bytomiu. No i zapadł wyrok: chłopi mieli robić tyle, ile im proboszcz nakazywał, a ponadto „rebellizantes” zostali skazani na 8 dni „ad publicos labores”. Uśmiech musiał gościć na twarzy proboszcza, gdy tak skomentował cały incydent: „Tak tedy diabelski upor, hardość i pycha chłopska upadła na doł, a prawa kościelna przy protekcyi Swietey Magdaleny górę wzięła”.
Za: L. Musioł, „Materiały do dziejów wielkich Katowic”, Katowice 1936
Pan bez poddanych obejść się nie może – zauważył chorzowski proboszcz. Bo też ktoś na niego robić musiał.
„Wziąwszy w possessyą probostwo Chorzowskie, iako o inne rożne powinności z moiey strony, tak też y z strony poddanych informowałem się, do iakiej kto powinności y obligacyi bydz pociągniony powinien” - tak zaczyna się „Informacya o sprawie z chłopami Dąbskimi, która się trafiła A.D. 1763”, a zapisana została w księgach kościoła chorzowskiego.
Chorzów (obecny Stary Chorzów) oraz pobliski Dąb (obecnie część Katowic) były wsiami klasztornymi, do kościoła w Chorzowie dziedzicznie należącymi. A ich chłopscy mieszkańcy zobowiązani do bezpłatnej roboty na księżych polach w ramach pańszczyzny.
Nowy proboszcz stwierdził jednak, że chłopi nie przykładają się do pracy: „kazałem więcey orać, ale to tyle pomogło, iakby groch o ścianę rzucał. Tandem w dobry sposób perswadowałem, iako Pan, który bez poddanych obeść się nie możę, ale ta perswazya upornym chłopom nic nie pomogła, w swoim zostali uporze”.
Ponieważ proboszcz musiał wyjechać „w potrzebie” do Polski (być może do Miechowa, gdzie mieściła się siedziba klasztoru Bożogrobców), toteż zadanie przymuszenia chłopów przekazał wikaremu Maciejowi Duce oraz gospodarzowi Zygmuntowi Dąbskiemu. A chłopi dalej „strajkowali”: „kazano im wyjechać na Wielkim Dniu zrana, oni koło 8-mey godzinie ledwo wyiechali. 2-do kazano im w polu bydło popaść, oni znowu do domów na południe zieżdżać chcieli, byle tylko dnia zmitrężyli”.
No i wtedy poszło już na ostro: „Gdy ten przeklęty upor y swawolę chłopską chciał Xiądz batogiem poskromić, krzyku, hałasu stało się poddostatkiem, iedni z biczem do gospodarza, iakoto Szymek Nowak, którym go uderzył, drudzy do Xiędza, iakoto Józef Rączoszek vulgo Tomal, którego gdy Xiądz chciał kańczugiem uderzyć, on mu iedną ręką za kanczug uchwycił a drugą trzymaiąc siekierę nad niem wywiiał y tak ledwie Xiądz z tego niebezpieczeństwa wyszedł”.
Proboszcz po powrocie z Polski: „cytowałem do siebie rebellizantów, ale y w tem niebyli posłuszni”, toteż sprawa poszła do Regierunku, czyli sądu ziemskiego w Bytomiu. No i zapadł wyrok: chłopi mieli robić tyle, ile im proboszcz nakazywał, a ponadto „rebellizantes” zostali skazani na 8 dni „ad publicos labores”. Uśmiech musiał gościć na twarzy proboszcza, gdy tak skomentował cały incydent: „Tak tedy diabelski upor, hardość i pycha chłopska upadła na doł, a prawa kościelna przy protekcyi Swietey Magdaleny górę wzięła”.
Za: L. Musioł, „Materiały do dziejów wielkich Katowic”, Katowice 1936
Komentarze
Prześlij komentarz