Lewica katolicka wzywała do protestów przeciw księżom

Warty przedstawienia głos polskiej lewicy katolickiej skupionej wokół "Magazynu Kontakt". Należą się brawa za odwagę w kraju, w którym nawet bezwyznaniowcy i innowiercy boją się zadzierać z księdzem dobrodziejem, a co dopiero aktywni katolicy. W państwie, gdzie o klerze mówiło się dotychczas tylko dobrze lub wcale. 👍👏👌
ARCYBISKUP IDZIE NA WOJNĘ
Wczorajszą wypowiedź arcybiskupa Jędraszewskiego komentuje Jan Jęcz.



Kilka miesięcy temu w gronie absolwentek i absolwentów liceum, które ukończył arcybiskup Jędraszewski, napisaliśmy do niego list. Był on protestem przeciwko przewodniczeniu przez hierarchę uroczystej mszy świętej, a także ogólnym wyrazem sprzeciwu wobec jego publicznej działalności. Mimo emocji staraliśmy się, aby ocenie poddać jego czyny i wypowiedzi, a powstrzymać się od personalnych ataków [1]. Podobnie łagodnie przebiegał protest w dniu wizyty arcybiskupa w Poznaniu — dla przykładu, gdy dołączyć do niego chciały dwie osoby z bębnami, poproszono je o odłożenie instrumentów [2].

Propagowana przez Claudio Aquavivę zasada „fortiter in re, suaviter in modo” [3], łagodności w formie i stanowczości w rzeczy, wydaje się dość dobrą receptą na trudność, jaką stanowić może sprzeciwianie się złu przy jednoczesnym zachowaniu chrześcijańskiej postawy miłosierdzia wobec bliźniego. Gdy Misza Tomaszewski pisał na naszych łamach w stanowczym liście do arcybiskupów Gądeckiego i Jędraszewskiego, że „są skończeni”, wyraźnie zaznaczał, że są skończeni „nie jako ludzie – jako chrześcijaninowi wolno mi wierzyć w to, że żaden człowiek nie jest skończony jako człowiek – lecz jako osoby biorące odpowiedzialność za polski Kościół i wypowiadające się w jego imieniu” [4]. To, co z zewnątrz wydawać się może miotaniem się między złością i łagodnością, tak naprawdę jest staraniem się o pogodzenie postaw sprzeciwu wobec zła i miłosierdzia wobec bliźniego. Łączenie tych pozornie sprzecznych żywiołów jest i musi pozostać jednym z fundamentów chrześcijańskiej lewicy.

Jest to wyzwanie o tyle trudniejsze, że retoryka ideowych sporów brutalizuje się. Także katolickim duchownym coraz częściej brakuje nie tylko „stanowczości w rzeczy” — na przykład szybkiej i zdecydowanej reakcji na akty przemocy podczas Marszu Równości w Białymstoku — ale nawet „łagodności w formie”. Na potwierdzenie tej tezy przywołać można by było na przykład liczne wpisy na Twitterze tamtejszych księży-celebrytów, w tym nieobecnego już na portalu Sławomira Marka, który deklarował, iż „Członkowie LGBT nie są wcale naszymi braćmi i siostrami. Są wrogami szerzącymi antykulturę i trzeba się przed nimi bronić” [5]. Wobec diecezjalnych kapłanów teoretycznie można co prawda podnosić argument, że są to wyjątki i nie można dokonywać oceny na podstawie kilku zgniłych owoców. Gdy jednak w brutalnym tonie wypowiadają się osoby przewodniczące tej wspólnocie, ciężko uciec przed refleksją, że choroba dotarła do korzeni.

Kolejną granicę nie tylko chrześcijańskiego miłosierdzia, ale najzwyklejszej przyzwoitości przekroczył wczoraj nie kto inny, jak abp Jędraszewski. Podczas homilii w Bazylice Mariackiej grzmiał o „tęczowej zarazie”, która jest „zrodzona z tego samego ducha” co „czerwona zaraza” [6]. Tłumacząc z kościelnego na ludzki: wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego porównał osoby LGBT+ do bolszewików i czerwonoarmistów. W ten sposób z duchownego stał się wojennym ideologiem wskazującym swojej armii wrogów. Dał znać, że jego wizja Kościoła to Kościół idący na wojnę.

Co w obliczu takich słów jednej z najważniejszych osób w polskim katolicyzmie powinni zrobić ci, którzy, choć nie godzą się z poglądami swoich hierarchów, czują się wciąż katoliczkami i katolikami? Choć wydawać się to może tchórzliwe czy idealistyczne, wciąż wierzę, że sprzeciw radykalny w treści, a nie w formie ma wartość. Rozumiem jednocześnie osoby, które, stając w obliczu hegemonicznej i zagrażającej im struktury, jaką jawić się może polski Kościół, decydują się (w wyniku chłodnych kalkulacji, bądź też w emocjach) na wybranie ostrzejszego oręża do walki — prowokacji czy ostrego słownictwa.

Odrzucenie radykalnych form sprzeciwu nie może jednak prowadzić do jego całkowitego braku. Niechęć wobec ostrej krytyki przedstawicieli Kościoła nie może być dla katoliczek i katolików wymówką, aby nie krytykować ich w ogóle, nie stawać w obronie atakowanych — dziś szczególnie osób LGBT+, a wcześniej choćby nauczycieli czy muzułmanów. Postacie takie jak arcybiskup Jędraszewski muszą wreszcie odczuć krytykę płynącą z wewnątrz Kościoła, nie tylko tę zewnętrzną. Każda nienawistna homilia czy wypowiedź do prasy spotykać się musi z konkretnymi działaniami wyrażającymi niezgodę. Zarazą, która chodzi „po naszej ziemi”, jest brak postawy miłości wśród duchownych i indolencja wiernych.

[Przypisy i linki w komentarzu].


Magazyn Kontakt [1] https://naszademokracja.pl/.../stulecie-bez...
[2] Informacji tej brak w prasowych relacjach z protestu, podaję ją jako uczestnik wydarzenia.
[3] https://en.wikipedia.org/wiki/Claudio_Acquaviva...

[4] http://magazynkontakt.pl/arcybiskupi-jedraszewski-gadecki...
[5] https://gazetawroclawska.pl/ksiadz-lgbt-to.../ar/c1-14294199
[6] https://www.rp.pl/.../190809901-Msza-w-rocznice-Powstania...




Misza Czerniak A jakie formy protestu są jednocześnie nieradykalne i jeszcze mające sens? Bo listów otwartych już było tyle, że każdy nowy może wręcz przynieść już więcej szkody niż coś zmienić... Jakie mamy przed sobą narzędzia?..
9

  • Jan Jęcz Rzeczy, które przychodzą mi do głowy to na przykład:
    - protesty przed kościołami, siedzibami hierarchów, miejscami, w których mają publicznie przemawiać
    - masowe wychodzenie z kościołów w czasie nienawistnych kazań

    - jeśli ma się możliwość - prywatne spotkania z duchownymi, np po mszach, w czasie parafialnych spotkań (np. duszpasterstw) i konfrontowanie ich z rzeczywistością w cztery oczy
    - wspieranie, także finansowe, i zachęcanie do wspierania organizacji pomagających uchodźcom czy osobom LGBT+

    Przy czym, jak pisałem, to są moim zdaniem formy protestu, które nie muszą zastępować tych radykalniejszych, ale raczej powinny funkcjonować obok nich, jako alternatywa dla osób mających z różnych względów opory przed ostrzejszym wyrażaniem sprzeciwu.

Źródło:
https://www.facebook.com/magazynkontakt/posts/2335174296518054?




Właściwie to mógłbym sobie darować zarówno słuchanie jak i komentowanie homilii biskupa krakowskiego. Ani to mój biskup, ani homilia nazbyt wysokich lotów. Ale dziś 75 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Wczoraj mogliśmy posłuchać biskupa Guzdka, który z zadumą wspominał powstańczych kapelanów i męczenników. Dziś do uczestników Marszu Milczenia skierowała cudowne słowa uczestniczka powstania - Pani Wanda Traczyk-Stawska. Ale niestety z Krakowa media doniosły o wystąpieniu specjalisty od tropienia "czerwonej zarazy". Tym razem wytropił "tęczową zarazę". Takie słowa w takim dniu. Takie słowa po brutalnym ataku na marsz równości w Białymstoku. Takie słowa po skatowaniu dziennikarza we Wrocławiu. Takie słowa po nauczaniu papieża Franciszka o potrzebie szacunku wobec osób LGBT. Takie słowa biskupa, który ochraniał abp. Paetza. Żenada, wstyd, kompromitacja. .



W piątek pod oknem papieskim przy ul. Franciszkańskiej w Krakowie zebrało się około stu osób. Przynieśli ze sobą białe kartki z napisami. W taki sposób zaprotestowali przeciwko słowom metropolity krakowskiego. Abp Marek Jędraszewski podczas mszy z okazji rocznicy wybuchu powstania warszawskiego powiedział, że po polskiej ziemi chodzi "tęczowa zaraza", która chce opanować dusze, serca i umysły.

KRKnews.pl - Społeczność LGBT protestuje przeciwko abp...

Społeczność LGBT protestuje przeciwko abp Markowi Jędraszewskiemu ❗

Komentarze