Byli ludźmi wolnymi, ale nie mogli opuścić majątków swego pana lub biskupa bez pozwolenia; musieli dawać swoje zboże na przemiał do jego młyna, a chleb wypiekać w jego piekarni, za co uiszczali okrągłą sumę; nie mogli sprzedać żadnej rzeczy, która do nich należała, nie płacąc sporego procentu od przychodu, ani kupić żadnej rzeczy od kogoś innego, nie opłacając się panu za ten przywilej gotówką. Musieli godzić się na to, by sadził własne drzewa owocowe na ich polach, a potem kryć oburzenie, gdy jego nieuważni słudzy, zbierając owoce, tratowali zboże wokół drzew; musieli tłumić gniew, kiedy myśliwi galopowali przez ich pola, niszcząc owoce cierpliwej pracy. Nie wolno im było chować gołębi, a kiedy stada z pańskiego gołębnika siadały na ich polach, nie mogli stracić cierpliwości i zabić ptaka, bo groziła za to straszna kara. Kiedy wreszcie żniwa były ukończone, nadchodziła procesja złodziei, którzy wymuszali daninę.
Najpierw Kościół zabierał wozem dziesięcinę, potem komisarz królewski zabierał część dwudziestą, potem pańscy luzacy robili zajazd na to, co pozostało, po czym obskubany wolny człowiek mógł odstawić resztę do stodoły, jeśli warta była jeszcze zachodu. Waliły się na niego podatki, podatki i jeszcze raz podatki, i znowu podatki - na tego wolnego i samodzielnego nędzarza, nigdy zaś na pana, barona czy biskupa, nigdy na rozrzutną arystokrację czy wszystkopożerający Kościół. Ażeby baron mógł spać spokojnie, człowiek wolny musiał po dniu pracy siedzieć całą noc nad stawem, tłukąc batem wodę, by uciszyć żaby. Jeśli córka człowieka wolnego..., nie, ta ostatnia hańba systemu monarchistycznego nie nadaje się do druku. I w końcu, jeśli człowiek wolny, zrozpaczony po tych katuszach, uznał, że życie w takich warunkach jest nie do zniesienia, i szukał ucieczki i ulgi w samobójstwie, łagodny Kościół skazywał go na ogień piekielny, łagodne prawo pozwalało pochować ciało o północy na rozstaju dróg z plecami przebitymi kołkiem, a jego pan, biskup czy baron konfiskował cały jego majątek, a wdowę i sieroty wyrzucał z domu.
I oto stali tu ludzie wolni, którzy zebrali się wczesnym rankiem, by budować drogę swojego pana-biskupa przez trzy dni za darmo. Każda głowa rodziny i każdy syn rodziny po trzy dni - za darmo, a do tego dochodził jeszcze dzień lud dwa dla ich służby. Cóż, wyglądało to tak, jakbym czytał o Francji i Francuzach przed pamiętną i błogosławioną rewolucją, która zmiotła tysiąc lat takiego łotrostwa jedną potężną falą krwi - j e d n ą. Dług tak omszałej historii spłacony został w proporcji pół kropli krwi za każdą jej beczkę wytoczoną z tego ludu na przestrzeni dziesięciu wieków krzywdy, hańby i nędzy, dla których porównanie znaleźć można chyba tylko w piekle.
/-/ Mark Twain
https://pl-pl.facebook.com/rewolucjafrancuska/posts/1589457934425062
Komentarze
Prześlij komentarz