Rozłam Kościoła mariawickiego

Bezpośrednimi przyczynami rozłamu były reformy mariawickie wprowadzone przez arcybiskupa Michała w latach 1922-1935, a także odnowiony na początku lat dwudziestych kult Mateczki rozwijany później i stale umacniany w oparciu o naukę Pisma św., Objawienia Mateczki i częściowo dzieła Ojców Kościoła. Dalszą przyczyną, będącą rezultatem dwóch pierwszych, była osoba arcybiskupa Jana M. Michała, jako autora i rzecznika reform mariawickich, kultu Mateczki oraz całego kierunku duchowego Mariawityzmu, który to kierunek według biskupa Filipa Feldmana i adherentów zawiódł i nie spełnił pokładanych w nich nadziei ("Jedn. Mariaw." nr 4/1935, s.25-29, "Głos Prawdy" nr 5/1935). Równocześnie wraz z podważeniem tezy o konieczności stosowania (obok znanych) nowych idei, koncepcji i metod w wypełnianiu zadań Mariawityzmu zarzucono arcybiskupowi Michałowi: despotyzm, przywłaszczenie sobie nieomylności, niemoralność, chorobę psychiczną, walkę z hierarchią rzymskokatolicką oraz zbyt rygorystyczne wymagania w stosunku do osób zakonnych odnośnie zachowania ustaw zakonnych (por. "Jedn. Mariaw. nr 1/1935, s.1-2, Walka na froncie mariawickim trwa, "Dziennik Płocki" z 5 II 1935).

Na reformy mariawickie oraz kult Mateczki jako przyczyny rozłamu wskazują uchwały dysydentów (kapituły i synodu) odcinające się od "Listów pasterskich arcybiskupa Michała", wydawnictw mariawickich oraz reform i zmian, które określili jako "niezgodne z wiarą i tradycją Powszechnego Kościoła". O nich też biskup Przysiecki mówił w czasie rozłamu, że "wprowadzone zostały o dwieście lat za wcześnie" (por. wspomnienia siostry przełożonej Celestyny Kraszewskiej), a pierwszy sprzeciw jaki zgłosili biskupi Feldman i Przysiecki w chwili ujawnienia spisku dotyczył szerzenia kultu Założycielki Mariawityzmu.

Odrzucając tę naukę i cały kierunek mistyczny arcybiskupa Michała, a wchodząc jak to określano na tzw. "bezpieczną drogę", "drogę zwyczajną", dysydenci - według biskupa Przysieckiego - nie negowali wyższości drogi mistycznej znanej w Kościele Katolickim, którą też kroczył Kościół Mariawicki za czasów Mateczki, dali tylko wyraz swej dezaprobacie co do autentyczności tego kierunku, a więc świętości arcybiskupa Michała i prawdziwości jego natchnień. Głosili, że po odrzuceniu "ekstrawagancji Kowalskiego", czyli dokonanych przez niego reform, a zwłaszcza kapłaństwa niewiast, zdjęta będzie z nich "anatema" społeczeństwa i "pójdą za nimi miliony" (por. "Głos Prawdy" nr 1/1936, s.1-2; List abpa Michała do bpa Jakuba, "Wiadomości Mariawickie" nr 3/1935, s.3).




Spisek osób duchownych w Kościele Mariawickim, głównie młodszych kapłanów, zawiązał bp Filip Feldman na kilka lat przed rozłamem z 1935 roku. S. Lubomira Żmudzka, do 1939 roku zwolenniczka bpa Filipa, stwierdza że spisek trwał za wiedzą rządu 5 lat (zob. Kr. B. nr 14/1939, s.111). Na istnienie spisku przed jego zdekonspirowaniem wskazywali: kpł. Tytus, kapłanka Waleria, kapłani Czesław, Augustyn i Anioł (trzej ostatni - zwolennicy biskupa Feldmana) oraz kapłanka Róża. Abp Michał wówczas nie wierzył w jego istnienie.

W czasie uroczystości ekumenicznej w Parafii Starokatolickiej Mariawitów w Warszawie (1966), gdy przy stole wywiązała się rozmowa na temat rozłamu, przygotowań do niego oraz bpa Filipa, siedzący dalej kpł. Bernard Kukla podszedł do sióstr kapłanek dyskutujących z kapłanami i powiedział: "On podpalał, a ja byłem ogniem, ale dziś bym tego nie zrobił" (por. Wspomnienia s. Leonii Wiśniewskiej, dz.cyt. s.40)

Rozłam przygotowany na późniejszy termin rozpoczął się przypadkowo dnia 20 stycznia 1935 roku w Łodzi. Biskup Jakub Próchniewski, posłany do tamtejszych parafii dla duchowego wsparcia bpa Szymona Bucholca, wskutek nieopanowania wypowiedział się na zgromadzeniu kościelnym za usunięciem arcybiskupa Michała z jego stanowiska. Wezwany w tej sprawie przez przełożonych i poinformowany o tym wypadku biskup Filip Feldman z wrażenia zasłabł na serce i zemdlał, wyrażając następnie swój ból z powodu wystąpienia biskupa Jakuba (por. wspomnienia s. przeł. Celestyny Kraszewskiej). Decyzją abpa Michała biskup Feldman posłany zostaje (21 stycznia 1935) do parafii w Łodzi dla powstrzymania secesji i przywiedzenia bpa Jakuba do jedności z przełożonymi.

W czasie oczekiwania na powrót bpa Filipa nadeszły wiadomości świadczące, że obydwaj biskupi (Jakub i Filip) po naradzie z kilkoma proboszczami zdecydowali się w wytworzonej sytuacji kontynuować rozpoczętą akcję.

Po powrocie z Łodzi biskup Feldman wraz z biskupem Przysieckim rozmawiał z arcybiskupem Michałem już w roli przywódcy secesji. Oświadczyli, że krępuje ich kierunek Mariawityzmu oparty na objawieniach i natchnieniach, że nie chcą publikacji o Mateczce i dlatego proszą o usunięcie się arcybiskupa z zajmowanego stanowiska. Arcybiskup Michał odrzucił przedłożone żądanie, motywując swą decyzję faktem pochodzenia jego władzy przede wszystkim od Boga, co wyklucza możliwość zrzeczenia się jej.

W tym też dniu doszło do rozdziału pomiędzy siostrami klasztoru płockiego. We właściwym klasztorze i Świątyni pozostał arcybiskup Michał z siostrami i braćmi wiernymi mu, sąsiednie zaś budynki zajęli zwolennicy biskupa Filipa. Biskup Próchniewski i niektórzy kapłani pośpiesznie objeżdżali parafie i poprzez przeciąganie duchownych i osób zakonnych, którzy jeszcze nie byli w zasięgu ich oddziaływania zabezpieczali sobie utrzymanie budynków sakralnych i pomieszczeń parafialnych.

Po wielkich trudnościach przygotowano delegatów świeckich na Kapitułę Generalną Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów, którą biskupi Filip i Jakub zwołali na dzień 29 stycznia 1935 r. Na kapitułę zaproszeni zostali tylko zwolennicy biskupa Filipa, arcybiskupa Michała i jego zwolenników na kapitułę nie dopuszczono. Dysydenci wybrali na swego przełożonego biskupa Feldmana, powołali do zarządzania Kościołem synod i podjęli inne uchwały.

W wyniku zmian duchowych i strukturalnych, jakie zaszły w Kościele na skutek kilkuletniej nielegalnej działalności biskupa Filipa oraz nieprawomocnego zwołania przez niego kapituły styczniowej, Mariawityzm rozpadł się na dwie odrębne denominacje. Początkowo obydwie strony walczyły o zatrzymanie dla siebie ówczesnej urzędowej nazwy Kościoła: "Starokatolicki Kościół Mariawitów", po czym strona felicjanowska powróciła do pierwotnej nazwy z czasów Mateczki, która brzmiała: "Kościół Katolicki Mariawitów".

Podział ilościowy wiernych w parafiach, który początkowo ważył się, ostatecznie w latach 1935-1936 ze względu na opanowanie przez biskupa Feldmana budynków sakralnych, ułożył się dla niego korzystnie, przynosząc mu większość w stosunku 4:1, z tym że ok. 30% wyznawców zupełnie odeszło od Mariawityzmu. Zwolennicy natomiast arcybiskupa Michała odsunięci od własności kościelnej, musieli urządzać swoje nabożeństwa w kaplicach domowych za wyjątkiem kilku parafii, gdzie miejscowe władze administracyjne zlekceważyły sobie polecenie odgórne przekazania kościołów i kaplic stronie płockiej.

Lud, który był bardzo przywiązany do arcybiskupa Michała nie orientował się dobrze w sytuacji. Informowano go, że arcybiskup Michał z nadmiaru pracy jest wyczerpany nerwowo, zachorował umysłowo, a później, że zgrzeszył. Proboszczów - kapłanów, czy kapłanki - którzy nie rokowali nadziei na przyłączenie do secesji, biskup Filip jeszcze przed rozłamem kierujący ze swego stanowiska całym spiskiem postarał się usunąć z ich urzędów, aby ich pozbawić wpływu na parafian.

Po zrzeczeniu się Świątyni, co nastąpiło pod przymusem, i urzędów przełożeńskich, co w istocie - jak pisze arcybiskup Michał - oznaczało zrzeczenie się ich w stosunku do dysydentów, przewieziono przełożonych w nocy pod eskortą do Felicjanowa, dokąd następnego dnia przetransportowano pozostałych braci i siostry w ogólnej liczbie 112 osób. Świątynie i klasztor płocki przejął natomiast biskup Filip ze swoimi zwolennikami. Zrzeczenie się przez arcybiskupa Michała jego urzędu i Świątyni płockiej miało miejsce w następujących okolicznościach: Naczelnik Wydziału Społ.-politycz. Urzędu Wojewódzkiego Żyborski, działając w oparciu o dyrektywy narady resortów i urzędów, jaka się odbyła w MSW 23 II 1935 r. internował 12 III 1935 r. arcybiskupa Michała, a później przełożoną Izabelę Wiłucką w Starostwie Płockim. Następnie w obecności starosty poinformował zatrzymanych, że biskupi: Feldman, Próchniewski i Przysiecki żądają od władz: a) uwięzienia abpa Kowalskiego, b) pozbawienia go zajmowanego urzędu i c) odebrania mu Świątyni i klasztoru, oraz że Akcja Katolicka, a w szczególności nuncjusz Marmaggi zachęceni wystąpieniami tychże biskupów domagają się wykonania wyroku sądowego z 22 X 1931 r. Żyborski zażądał od internowanych zrzeczenia się urzędów kościelnych i praw własności do Świątyni i klasztoru oraz zgody na osiedlenie ich w Felicjanowie, grożąc w razie odmowy natychmiastowym uwięzieniem. Arcybiskup odpowiedział, że gotów jest na więzienie i na nowy proces, którym grożą wymienieni biskupi, ale Świątyni na zniewagi i świętokradztwa nie odda. Wówczas Żyborski oświadczył, że uwięzienie arcybiskupa nie powstrzyma decyzji władz przekazania Świątyni biskupowi Feldmanowi, a jeśli arcybiskup zrzeknie się jej, będzie mógł zabrać do Felicjanowa wszystkich swoich zwolenników. Arcybiskup Michał po modlitwie, ze względu na siostry i braci zakonnych oraz potrzebę zorganizowania nowego ośrodka Kościoła, przyjął podyktowane warunki.

Na zdjęciu: Po lewej (w habicie) - bp Filip Feldman - autor spisku i rozłamu. Po prawej stronie - brat arcybiskup Jan Maria Michał Kowalski.





Źródła:
https://www.facebook.com/KosciolKatolickiMariawitow/photos/a.1983295948574309.1073741827.1983293551907882/2028966954007208/?type=3&theater
https://www.facebook.com/KosciolKatolickiMariawitow/posts/2029757270594843
https://www.facebook.com/KosciolKatolickiMariawitow/posts/2031282620442308

Komentarze